Krakowski rynek

„Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek” to tytuł książki, z którą odbyliśmy wycieczkę w ramach Przygody z książką. Muszę powiedzieć, że udział w projekcie wpływa na rozwój mojej kreatywności. Książka leżała już jakiś czas w naszym domu, a gdy usłyszałam, że w sobotę ma być pogodnie, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym i wybrać się do centrum. Jednocześnie chciałam, mając taką możliwość, jako mieszkaniec Krakowa, pokazać zarówno książkę, jak też to, co ona opisuje. Krakowski rynek to miejsce, które zwykle omijamy, bo jest zbyt tłoczno i głośno, ale czego nie robi się dla realizacji szalonego pomysłu ;). Do rynku udaliśmy się tramwajem, bo uznaliśmy że wygodniej nam się będzie poruszać z wózkiem, niż zwiedzać na rowerach.

Wieża ratuszowa i sukiennice

Naszą podróż rozpoczęliśmy od wieży ratuszowej, bo nasza droga wypadła akurat w pierwszej kolejności koło niej (przyszliśmy od strony Wiślnej). U jej stóp zatrzymaliśmy się i przeczytałam wierszyk. Potem odeszliśmy kilka kroków i Tusiek był zaskoczony, że wierszyku była mowa o zegarze, a on widzi teraz dwa :). Pierwotnie miałam plan, że będziemy iść zgodnie z drogą, jaką wytyczą nam wierszyki w książce, ale przy małym dziecku jest to trudne, więc krążyliśmy trochę chaotycznie. Następny przystanek wypadł nam przy Sukiennicach, gdzie przysiedliśmy, żeby przeczytać odpowiedni wierszyk, a przy okazji drogą kupna nabyć ptaszka. Ptaszek podobno obiecał tata (chodź on twierdził inaczej), a chęć przyszła z racji tego, że w żłobku jest dekoracja zrobiona z takich właśnie drewnianych ptaszków.

Pomnik Piotra Skrzyneckiego

Kolejny przystanek był koło saksofonisty :). Wierszyki o nim nie wspominają, ale Tusiek nie od dziś jest zafascynowany muzyką, zrozumiałe więc było jego zainteresowanie. Ja przy okazji trafiłam na „Tanią książkę” i udało mi się nabyć świetną książkę z rozkładanymi obrazkami – najważniejszy z nich to wybuch wulkanu. Stamtąd mieliśmy już tylko dwa kroki do pomnika Piotra Skrzyneckiego. Tusiek był onieśmielony tym spotkaniem, a może nawet trochę wystraszony. Chyba nie bardzo zrozumiał, czym jest pomnik. Nie chciał go nawet dotknąć.

Pomnik Piotra Skrzyneckiego
Pomnik Piotra Skrzyneckiego
Obwarzanki, gołębie i hejnał

Do spotkania z gołębiami musieliśmy się przygotować. Zrozumiałe więc, że kupiliśmy najpierw obwarzanka. Oczywiście trochę go zjedliśmy, co mam nadzieję, gołębie dokarmiane przez tłumy turystów, nam wybaczą. Tuśkowi bardzo podobało się karmienie, a potem po przełamaniu obaw, jeszcze bardziej spodobało mu się bieganie i płoszenie ptaków. Dla mających obiekcje, dodam, że na gołębiach nie robiło to wielkiego wrażenia i dosyć niemrawo usuwały mu się z drogi. Przy tych gonitwach zastał nas hejnał. Pomachaliśmy panu hejnaliście, a on nam. Zmęczeni (raczej rodzice, bo dziecko nadal miało zapas energii za trzech) przysiedliśmy na chwilę i przeczytaliśmy kolejną porcję wierszyków.

Kwiaciarki i dorożki

Bardzo lubię kwiaciarki na rynku, trochę mniej lubię ich ceny, ale i tak naciągnęłam męża na mały bukiecik. Mojego syna kwiatki nie zainteresowały, natomiast panowie grający pod kościołem Mariackim dużo bardziej. Zwłaszcza, że mieli oni na sobie maski koni. Dziecko było tym tak zafascynowane, że chyba nic innego mu nie zapadło w pamięci z tej wycieczki. Ja nie do końca rozumiałam ten przekaz, coś mi tam mąż tłumaczył o jakiejś formie protestu, ale nie wnikałam w szczegóły. Po odwróceniu się za naszymi plecami mieliśmy prawdziwe konie, które wyglądają uroczo, ale ja im nie zazdroszczę pracy.

Pomnik Adama Mickiewicza i kościół Świętego Wojciecha

Chwilę zatrzymaliśmy się przy pomniku Adasia, to taki punkt spotkań dla zakochanych i nie tylko, myślę że z czasem, gdy przyjdzie czas na zapoznanie się z jego twórczością, pójdziemy go pooglądać dokładnie. Potem już tylko poszliśmy do kościoła świętego Wojciecha, który ku naszemu zaskoczeniu był otwarty. Mieliśmy więc okazję zobaczyć wnętrze. Mnie najbardziej zachwyciły malunki na kopule.

Adam Mickiewicz
Adam Mickiewicz
Kościół św. Wojciecha
Kościół św. Wojciecha

Nie wszystkie atrakcje wymienione w wierszykach udało nam się zwiedzić, zresztą aby spotkać lajkonika trzeba mieć trochę szczęścia. Kościół Mariacki natomiast zostawiam sobie na osobne zwiedzanie. Ze względu na zmęczenie (tym razem dziecka) udaliśmy się spokojnym spacerkiem ulicą Floriańską w stronę plant. Po przejechaniu bramy Floriańskiej młody już spał. Ze względu na ładną pogodę, na rynku było tłoczno, chociaż nie był to jeszcze maksymalny tłum. Mnie jednak takie chodzenie dosyć męczy, do tego dochodzi nadmiar nakładających się dźwięków (różni artyści próbujący zarobić) i ja po takim spacerze mam dość. Dla wielu krakowski rynek ma niepowtarzalny urok, dla mnie też, ale wolę go, gdy pada deszcz ;). Jeżeli jednak nie macie możliwości zwiedzenia, albo chcecie uniknąć opisanych przeze mnie minusów, zachęcam Was do przeczytania książki:

Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek
Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek

„Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek” napisał Michał Rusinek, zilustrowała Iwona Cała.

4 komentarze

  1. Mieliście wspaniałą wycieczkę, dla synka z pewnością był to dzień pełen wrażeń 🙂 Książka bardzo ciekawa, muszę nabyć 😉

  2. Wasza wycieczka skradła moje serce i przypomniała mi jak daaawno nie byłam w Krakowie! Piękna podróż od książki do przeżyć w realu 🙂 Jak dobrze, że kreatywność się panoszy i coraz jej więcej :)))

    • Udział w projekcie zdecydowanie wpływa na moją kreatywność. Teraz jak kupuję książki, to patrzę na nie także pod kątem tego w jaki sposób je opisać na blogu.

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *