Pierwszy raz zobaczyłam ścieżkę sensoryczną w Ogrodzie Doświadczeń w Krakowie – jest genialna w swej prostocie i to mnie zachwyciło, a że byliśmy świeżo po diagnozie integracji sensorycznej, to postanowiłam taką ścieżkę zrobić sama dla swoich dzieci.
Budowa ścieżki sensorycznej:
Zaczęłam od znalezienia fajnego miejsca – wypadło pod parkanem. Był tam cień, nic nie chciało rosnąć, więc nadało się idealnie. Myślę, że takie miejsce znajdzie się nie tylko koło domu, ale przy bloku też i warto coś podobnego stworzyć dla dzieciaków.
Miejsce wybrane – ponieważ pod parkanem było trochę przestrzeni, przez którą wrastały chwasty, a piasek wsypywałby się do sąsiadów, to uszczelniłam bok pionowo ustawionymi kamieniami, częściowo wkopanymi w ziemię.
Ważnym elementem mojej ścieżki jest drewno – pień, po którym można chodzić i utrzymywać równowagę. Ogranicza ścieżkę z drugiej strony, ale też jest dodatkową trudnością do pokonania. Ponieważ częściowo leży w ziemi (ale na kamiennej podsypce) to zabezpieczyłam go środkiem ochronnym do drzewa.
Dno ścieżki zostało wyłożone włókniną ogrodniczą, żeby chwasty nie wyrastały. Kolejne części ścieżki odgradzają beleczki – pocięte żerdzie. Tu część pierwsza ścieżki – okrąglaki.
Suche szyszki zebrane w lesie dostarczały świetnych doznań, ale dość szybko zrobiły się paskudne (śliskie i mokre), więc trzeba było je wymienić. Gruby piasek nie zmienił swych właściwości, tylko co roku na wiosnę przesiewamy go, żeby usunąć modrzewiowe igły i orzechowe liście.
Podobnie jak szyszki – kora szybko zmieniła swe fajne właściwości i po jakimś czasie wymagała wymiany na coś innego. Piaskowiec – kamienie jak bruk – ułożyłam jeden obok drugiego i szczeliny wypełniłam piaskiem.
Kolejne części ścieżki wypełniły: pieńki (pocięta dość cienka żerdź) ustawione pionowo, kawałki patyków (cienkich gałązek) leżących poziomo, drobny piasek „wiślany” i marmurowy grys.
Nasza ścieżka nie pozostaje niezmienna, bo w miarę jak materiał drzewny ulegał zniszczeniu (o co przy naszych deszczowych latach nie jest trudno), to zastępowałam go nowym, głównie trwalszym, kamiennym, ale w pewnym momencie była też na jednym odcinku posiana trawka. Nasza ścieżka wygląda teraz tak, jak na zdjęciu ilustrującym poprzedni wpis i są tam: drobne okrąglaki, żwirek, duże okrąglaki, płaskie kamienie pomalowane na kolorki i z napisanymi sylabami, 2 rodzaje piasku, piaskowiec (przerośnięty mchem, ech, jak ten czas płynie) oraz… niewielkie kafelki ułożone na piasku.
ja podobna mialam ha ha
nie lubilam butow, wychowywalam sie na wsi, wiec poki pewnego dnia moja pieta nie natrafila na stara puszke to niemal non stop na boso biegalam 🙂 lapiac motyle, gasienice i zaby, zbierajac slimaki i zrywajac trawe dla krulikow, zarowno po podworku jak i po polu, nawet po rzysku 😀 to byly czasy 😀